Zapraszamy do przeczytania całego artykułu

(...)

Moje liście gniją sobie spokojnie przez jesień, zimę i wiosnę, i zupełnie nie przeszkadzają rosnącej później trawie, a dzięki temu mam wspaniałe bogactwo przyrodnicze tuż koło domu.

Niestety jesienią większość posiadaczy ogrodów, nawet tych na działkach leśnych, chwyta za grabie i czyści. Tysiące ton liści albo lądują w kompostowniach, albo co gorsza są palone. Tylko, że w ten sposób robimy z naszych ogrodów biologiczne pustynie.

Piszę o liściach, bo wielu czytelników pyta mnie, dlaczego w ich ogrodach nie ma ptaków, choć są w nich budki, karmniki i poidła. Może dlatego, że ogrody są sterylne, a tego ptaki nie lubią.

Liście to nie śmieci, ale ważny składnik ekosystemów. W normalnym lesie liściastym co roku na jeden hektar opada od 15 do 30 ton liści. Tak powstaje ściółka. Liście i to wszystko, co się w nich znajduje - martwe niewielkie zwierzęta, odchody oraz drobne gałązki, owoce i nasiona - to źródło składników odżywczych oraz chroniąca glebę przed wysychaniem i mrozami kołdra. To miejsce życia bakterii, grzybów, pierwotniaków, mięczaków, pierścienic, pajęczaków i owadów. Na jednym metrze kwadratowym leśnej ściółki może żyć ok. 1,5 mln roztoczy tylko jednego gatunku.


Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75400,15000526,Liscie_w_stosach_foliowych_workow__Jak_przezyja_zime.html#ixzz4PbJSd1Ji